Kross Venom Atrox, test długodystansowy, cz.1

Drukuj

Rower przyszedł do mnie w wielkim pudle. Ogromnym. Tak dużym, że zasłoniło mi ono pół okna i zajęło ćwierć pokoju. W środku czekał praktycznie gotowy do jazdy rower szosowy ze średniej półki.<br />

Rower przyszedł do mnie w wielkim pudle. Ogromnym. Tak dużym, że zasłoniło mi ono pół okna i zajęło ćwierć pokoju. W środku czekał praktycznie gotowy do jazdy rower szosowy ze średniej półki.
Przynajmniej taki zamawialiśmy do testu :-) Szczerze powiedziawszy Kross Venom Atrox to coś więcej. To pierwszy od niepamiętnych czasów produkowany pod polską marką prawdziwy rower.

W sezonie 2006 Kross faktycznie mocno uderzył w niższe i średnie segmenty rynku rowerowego. Testowane przez nas modele: górski Level A6 oraz Venom Atrox to zwieńczenie kolekcji producenta z Przasnysza. Oba wydają się być adresowane do tego samego użytkownika. Rowerzysty, kolarza – amatora mającego nieco sportowego zacięcia. Jednym słowem do maratończyka. Zarówno maratony MTB jak i szosowe zdobywają sobie u nas w kraju coraz większą popularność, gromadząc już nie setki a często sporo ponad tysiąc uczestników na starcie. Rowery w cenie około 3000PLN wydają się być odpowiednim sprzętem dla początkującego maratończyka a równocześnie, przy rozsądnym skomponowaniu osprzętu powinny już sprostać trudom sportowego traktowania.

Do czego jest ten rower?

Maratony to jednak nie tylko same starty. To również przygotowania do nich. Wiadomo nie od dziś, że kolarze górscy trenują na szosie. Solidna szosówka to może nie jest niezbędne wyposażenie maratończyka, natomiast może być po pierwsze znakomitym narzędziem treningu a po drugie, i to chyba ważniejsze, wprowadzić “górala” w nieznany dotąd świat prawdziwego kolarstwa. Rower taki powinien być przede wszystkim trwały, ale równocześnie tak złożony, by trening na nim był możliwie efektywny a także, po złapaniu szosowego bakcyla, umożliić start w amatorskich zawodach szosowych. Venom Atrox ma wszystkie przesłanki do tego, by spełnić wszystkie te wymagania. Gdy wyjąłem go ze wspomnianego na początku ogromnego pudła i wrzuciłem zdjęcie do bikeFoto.pl, większość znajomych stwierdziła:

“fajny rower”

. I rzeczywiście, jest to “fajny rower”, co więcej, wydaje się być naprawdę dobry. Gdyby nie kilka szczegółów, to z ceną 3333PLN byłby zdecydowanym hitem sezonu. W takiej specyfikacji, w jakiej jest sprzedawany, musi się zmagać z innymi konkurentami na rynku, choć trzeba przyznać, że jest sporo argumentów za wyborem właśnie Krossa.

Rama i wyposażenie:

Krossa zbudowano w oparciu o ramę wykonaną z aluminium 6061. Pospawana jest starannie a całość pokryta jest przyzwoitej jakości lakierem. Napisy naklejane, na wierzchu dodtakowa warstwa lakieru bezbarwnego. Całość sprawia wrażenie estetyczne i solidne. Z detali zwraca uwagę rura podsiodłowa o szerokim przekroju, która posiada aerodynamiczne wycięcie na tylne koło. Dolne rurki tylnego trójkąta sa masywne, sugerując dużą sztywność, górne są solidnie wygięte, co ma poprawić tłumienie drgań. Rama, co obecnie jest standardem, posiada wymienny hak przerzutki tylnej oraz jest przeznaczona do sterów półzintegrowanych. Testowany rozmiar to 53cm, posiada dość długą górną rurę (56cm), tylny trójkąt ma 410mm, główka ramy 12cm. Sugeruje to rower stabilny, jednak nie pozbawiony sportowych ambicji. Po ramie, która budzi jak najbardziej pozytywne skojarzenia czas na najmniej efektowny element całego roweru, czyli widelec. Trzeba przyznać, że w tej klasie cenowej widelce kompozytowe należą do rzadkości, aluminiowy sztuciec to pewnego rodzaju standard. Ten w Krossie jest całkiem przywoity, prosty, lekko aerodynamiczny, jednak... kompletnie nie pasuje kolorem i stylem do całego roweru. Wizualnie zdecydowanie nie pasuje do całości. Dalej jest już tylko lepiej, a nawet bardzo dobrze! Trzeba przyznać, że na wyposażeniu Atroxa nie oszczędzano, komponenty w nim zastosowane mogłyby znaleźć miejsce w sprzęcie nawet dwukrotnie droższym. Szczególnie dobrze prezentują się korby Truvativ Elita GXP ze zintegrowaną osią suportu. Są bardzo sztywne, wyposażone w bardzo dobre zębatki a także po prostu świetnie się prezentują. Podobne wrażenie wywołuje wspornik kierownicy, również pochodzący od Truvativa (model Rouleur, najwyższy model w kolekcji firmy!) oraz kierownica oversize (31,8mm) Truvativ XR. Trzeci punkt podparcia rowerzysty, czyli siodło i sztyca budzi nieco mieszane uczucia. Wspornik siodła to drugi (i zarazem ostatni) element po widelcu, na którym nieco obcięto koszty. Ogólnie jest w porządku, posiada niestety wzbudzającą wątpliwości śrubę mocującą. Jest również jedynym elementem “no name” w całym rowerze. Siodło za to to zbierające wiele komplementów, znakomite San Marco SKN.
Napęd, klamkomanetki i hamulce to spora mieszanka, jednak dobrana rozsądnie w ten sposób, by ograniczyć koszty a równocześnie zadbać o dobre działanie. Jeden z najważniejszych elementów roweru szosowego, czyli klamkomanetki, pochodzi z grupy Shimano 105. Jest to pierwsza w kolekcji japońskiego producenta grupa, której STI gwarantują prawidłowe, szybkie i precyzyjne działanie a równocześnie daje szansę na dłuższe i bezawarjne użytkowanie. Do tego mamy tylną przerzutkę równiez z grupy 105, ale przednia (montowana na hak), to już Tiagra. Korby to już wcześniej wspominane i chwalone Truvativ Elita GXP (zębatki 39-53), kaseta również pochodzi od SRAMa i jest to model 970 z dość ortodoksyjnym zestawem przełożeń 11-23. Do kompletu nieco nie pasuje łańcuch KMC, jednak nie sprawia on większych problemów. Za hamowanie odpowiadają hamulce Tektro z systemem dual pivot. Można nieco krzywić się na użytą markę hamulców, jednak model RX20g stoi wysoko w kolekcji a w połączeniu z klamkomanetkami 105 jest naprawdę skuteczny! Na koniec pozostawiłem koła, ponieważ wymagają nieco szerszego omówienia. Zasotosowano ciekawy zestaw sygnowany przez Alexrimsa: Aclass 320DX. Obręcze o średnim profilu, aerodynamiczne szprychy (z przodu 16, z tyłu 20), dobre piasty na łożyskach “maszynowych” (przód 2, tył aż 4)... Są to koła z górnej części oferty producenta, wykonane z dbałością o detale, jak na swoją klasę dość lekkie, szybkie, sztywne i efektownie wyglądające. Co więcej, wyposażono je w bardzo wysokiej klasy opony: ważące zaledwie 185g Schwalble Stelvio Light (23mm). Wydawałoby się, że to same plusy, jednak nie wolno zapominać o przeznaczeniu tego roweru. O ile do amatorskiego ścigania Alexrimsy wydają się być w sam raz, o tyle do codziennego użytkowania, szczególnie na polskich drogach po prostu nieco ich szkoda. Z drugiej jednak strony wydają się być solidne, w każdym razie solidniejsze od popularnych gotowych kół Shimano. Cały rower z pedałami oraz dwoma koszykami na bidon waży około 9kg.

Pierwsze wrażenia z jazdy

Na wstępie dobra wiadomość dla tych z rowerzystów, którzy z rowerami szosowymi mieli wcześniej niewielki kontakt a Kross będzie ich pierwszą “kolarką”. Atrox jest rowerem raczej spokojnym, prowadzi się pewnie i nie nerwowo. To duży plus, szczególnie przy przesiadce z roweru MTB. Skręca spokojnie, bez względu na to, czy jedziemy w górnym, czy w dolnym chwycie. Nie oznacza to jednak, że Kross jest rowerem dla flegmatyków ;). Sztywna rama oraz dobre koła a także bardzo sztywne korby sprawiają, że z łatwością przyspiesza a podjazdy, mimo braku miękkich przełożeń, pokonuje się na nim bardzo sprawnie. Budzący nieco obaw widelec przede wszystki zapewnia precyzyjne sterowanie, nie jest przy tym przesadnie twardy. Do precyzyjnego kierowania z pewnością przyczynia się również znakomity mostek i dobra kierownica. Na same plusy zasługuje również siodło. Na Krossie odbyłem narazie kilka przejażdżek, w sumie około 500km. Najdłuższa z nich trwała niespełna 4h, w miarę możliwości starałem się unikać głównych, ruchliwych dróg. Jest to równoznaczne z koniecznością jazdy po szosach o zniszczonej nawierzchni. Tyle dobrze, że jest to od razu niezły test kół a także szansa na przekonanie się, czy rower bez zastosowania nawet odrobiny tak modnego ostatnio carbonu może być dobrym towarzyszem treningów. Póki co stwierdzam, że tak, nawet aluminiowy widelec nie daje się szczególnie we znaki. Pewna w tym jednak zasługa 23mm opon oraz wydaje się, że kół o małej ilości szprych a także znakomicie tłumiącego małe drgania siodła. STI 105 sprawnie zmieniają przełożenia, zarówno tylna 105 jak i przednia Tiagra działają na przywoitym poziomie. Przednia przerzutka raz na jakiś czas wymaga podregulowania. Póki co rower sprawuje się bezawaryjnie, koła nie wymagają centrowania a cała reszta działa sprawnie. Wydaje się, że swoje zadanie: roweru treningowego spełnia znakomicie. Co więcej, ma spory potencjał, który postaram się jak najlepiej wykorzystać. Szczerze mówiąc, polubiłem jazdę na Krossie od razu i mimo kilku drobnych mankamentów jeżdżę na nim coraz częściej. O dalszym jego użytkowaniu będzie mogli przeczytać już wkrótce...