Szlakiem mazowieckich dworów

Drukuj

Przejeżdżając przez obszary położone na południowy-zachód od Warszawy nie możemy oprzeć się wrażeniu, że zdominowane zostały one niemal kompletnie przez hodowców roślin kapustnych, drobne biznesy typu hurtowa sprzedaż śrubek oraz rozpaczliwą, podmiejską architekturę. <br><br>Uciekając od smutnego widoku opustoszałych hal fabrycznych Ursusa czy Pruszkowa naciskamy zwykle mocniej pedał gazu pędząc do Kampinosu, czy choćby nad Zalew Zegrzyński. Zapominamy, że warto jednak zatrzymać się gdzieś po drodze, aby podjąć próbę oderwania się od stereotypowego postrzegania tych okolic. Pomniki przyrody, stare dworki szlacheckie i pałace, kuźnie, kapliczki, zajazdy, piaszczyste polne drogi, wszystko to jest tuż, tuż na wyciągnięcie ręki

Przejeżdżając przez obszary położone na południowy-zachód od Warszawy nie możemy oprzeć się wrażeniu, że zdominowane zostały one niemal kompletnie przez hodowców roślin kapustnych, drobne biznesy typu hurtowa sprzedaż śrubek oraz rozpaczliwą, podmiejską architekturę.

Uciekając od smutnego widoku opustoszałych hal fabrycznych Ursusa czy Pruszkowa naciskamy zwykle mocniej pedał gazu pędząc do Kampinosu, czy choćby nad Zalew Zegrzyński. Zapominamy, że warto jednak zatrzymać się gdzieś po drodze, aby podjąć próbę oderwania się od stereotypowego postrzegania tych okolic. Pomniki przyrody, stare dworki szlacheckie i pałace, kuźnie, kapliczki, zajazdy, piaszczyste polne drogi, wszystko to jest tuż, tuż na wyciągnięcie ręki.

W trakcie naszej rodzinnej w swoim charakterze wycieczki, podążając od dworu do dworu, nie będziemy potrzebowali doskonałego sprzętu. Trasę można przejechać bez najmniejszych problemów na rowerze trekkingowym bez amortyzacji. Przewyższenia praktycznie nie występują – szlak jest w większości płaski jak stół. Ze względu na piaszczyste odcinki wskazane są opony o średniej szerokości, ale rowerzyści na węższych oponach też przejadą, bo piasek nie jest kopny. Jeśli chodzi o bieżnik sprawdzą się semi-slicki, chociaż i tutaj nie ma specjalnych wymagań.

Dojazd z Warszawy do Pruszkowa (stacje W-wa Śródmieście, W-wa Ochota, W-wa Zachodnia) kolejką WKD lub pociągiem podmiejskim:

Kolejka WKD: Cena biletu normalnego (Śródmieście-Pruszków) 4,80zł. Za rower płacimy jak za osobę. Czas przejazdu ok. 30 minut. Niezłożone i nieopakowane rowery można przewozić tylko pod nadzorem. Rower nie może przeszkadzać podróżnym i powodować uszkodzeń lub zanieczyszczeń wagonu. Szczegółowe informacje dostępne są na www.wkd.com.pl. Wysiadamy na stacji WKD Pruszków. Kierujemy się prosto ul. Kraszewskiego. Na pierwszym skrzyżowaniu skręcamy w prawo w ul. Lipową i zaraz w lewo w ul. Kopernika. Dalej jedziemy prosto pomiędzy blokami aż do końca ulicy, gdzie po prawej stronie widzimy zabudowania dworskie. Czas dojazdu rowerem od stacji kolejki: 3 minuty.

Pociąg podmiejski: Cena biletu normalnego (Śródmieście-Pruszków) 5,70zł. Rowery przewozimy w wydzielonych przedziałach na podstawie biletów na przewóz rowerów. Cena biletu na rower 4,50zł. Czas przejazdu ok. 25 minut.) Od stacji kierujemy się w lewo ulicą Kościuszki, która robiąc łuk w prawo doprowadza nas wprost do ul. B. Prusa, gdzie widzimy biały dworek z fontanną (część zabudowań dworskich). Uwaga!: po drodze mijamy bardzo ruchliwe skrzyżowanie z Al. Jerozolimskimi zwanymi tutaj Al. Wojska Polskiego. Są światła, ale należy zachować ostrożność. Czas dojazdu rowerem 5 minut.)


Uwaga: Zanim zaczniemy wycieczkę upewnijmy się, że wszystko zabraliśmy. Trasa będzie wiodła przez średnio ucywilizowane rejony. Dobrze będzie zaopatrzyć się w coś do picia i zabrać ze sobą wałówkę, która przyda się na mały piknik po drodze. Najbliższy sklep rowerowy znajduje się na ul. I. Kraszewskiego naprzeciwko Urzędu Miejskiego – każdy mieszkaniec Pruszkowa wskaże bez problemu drogę.


0 km Zespół Dworski w Pruszkowie

Pięknie odnowiony, klasycystyczny dworek z początku XIXw. leżący w sercu robotniczego miasta robi niesamowite wrażenie. Do 1945 własność rodziny Potulickich obecnie jest siedzibą Urzędu Stanu Cywilnego, co sprawia, że śluby w Pruszkowie trzeba zamawiać z odpowiednim wyprzedzeniem. Naprzeciwko dworu znajduje się wybudowana w latach 80-tych ub. w. fontanna, stanowiąca centralny punkt niewielkiego placyku im Jana Pawła II. Imponującą część ocalałego zespołu dworskiego stanowią oficyna oraz stajnia i powozownia, mieszczące obecnie Muzeum Starożytnego Hutnictwa Mazowieckiego. Podobno można w muzeum lepić naczynia z gliny, piec podpłomyki a nawet kuć żelazo wykorzystując stare techniki. Wszystko to w związku z odkryciem w latach 70-tych XXw. drugiego co do wielkości w Europie ośrodka metalurgii żelaza istniejącego w okresie od I w. p.n.e do IV n.e. w rejonie Pruszkowa. Dla osób z mniej historyczno - politechnicznymi zainteresowaniami w oranżerii muzealnej odbywają się koncerty fortepianowe i wieczory muzyczno-literackie, podczas których istotną rolę gra fortepian z roku 1830 – jeden z najstarszych w Polsce.

Jednakże dwór, wraz z jego zabudowaniami, to tylko wrota do jednej z największych pruszkowskich atrakcji, czyli parku zwanego Parkiem Potulickich. Rozciągający się na obszarze wielu hektarów park wraz z kilkoma romantycznymi stawami założony został już w II połowie XIXw. przez Karola Sparmana z Saksonii. Znacząco powiększony w latach dziewięćdziesiątych ubiegłego wieku o tereny tzw. Parku Nowego, wręcz uderza swoim pięknem.

0 km Dworek Potulickich w Pruszkowie – 1,70 km Tworki

(1,7 km. odcinek bardzo łatwy prowadzi parkowymi alejkami i szutrowymi drogami. Jak w każdym parku należy uważać na bawiące się dzieci, a także biegające psy i poirytowane staruszki. Uwaga: szczególną ostrożność należy zachować na przejeździe przez tory kolejowe przy szpitalu tworkowskim.)


Asfaltową alejką biorącą swój początek pomiędzy dworkiem a starą wozownią kierujemy się w głąb parku. Po przebyciu kilkuset metrów, w trakcie których mijamy kilka olbrzymich drzew, pomników przyrody, dojeżdżamy do największego z parkowych stawów. Na jego środku znajduje się wyspa z figurą Matki Boskiej. Jeszcze do niedawna po stawie można było pływać rowerami wodnymi i kajakami. Niestety obecnie zmuszeni jesteśmy do poruszania się wyłącznie po licznych groblach i ścieżkach. Tuż nad brzegiem po lewej stronie znajduje się bar, do którego jednak nie zaglądamy, bo oprócz dość przystępnych cen nie oferuje nic interesującego dla turystów na tym etapie wycieczki. Daleko, na lewym brzegu stawu dostrzegamy mogiłę harcerzy. My jednak skręcamy w prawo, w stronę murowanego mostku nad kanałem łączącym dwa stawy.

Przejeżdżamy przez mostek i skręcamy zaraz za nim w prawo, kierując się szeroką ścieżką wiodącą początkowo wzdłuż kanału, a następnie groblą pomiędzy dwoma stawami. Po minięciu drugiego murowanego mostu docieramy do rozwidlenia ścieżek gdzie kierujemy się w lewo wzdłuż brzegu niedużego stawu mając po prawej stronie moczary Parku Nowego. Docierając do końca stawu, przejeżdżamy przez kolejny kanał dzięki przykrytej ziemią kładce. Natychmiast za nią kierujemy się w prawo i jedziemy prosto szczytem niewysokiego wału ziemnego. Po naszej lewej stronie, w odległości 100m płynie rzeka Utrata. Na tym odcinku, rzeka jest już zanieczyszczona, nie do tego stopnia jednak, aby wyginęły zamieszkujące jej brzegi zimorodki.

Odkryty teren Parku Nowego daje sposobność rzucenia okiem na zurbanizowaną część Pruszkowa, jakim jest osiedle Kopernika rozpościerające się po naszej prawej stronie. Wkrótce też na horyzoncie przed nami wyraźnie zarysowuje się nasyp kolejowy (latem przesłonięty jest drzewami), którym wiedzie linia kolejki WKD.

Rasowych bikerów, być może zainteresuje fakt, że właśnie dokładnie na wprost nas, za nasypem kolejki, więc z tego miejsca niewidoczny, powstaje jeden z najnowocześniejszych na świecie i jedyny w Polsce kryty, drewniany tor kolarstwa szybkiego. Tor, wykonany z drewna syberyjskiej sosny, będzie miał 250 m długości, a trybuny pomieszczą 1700 widzów. Ponieważ obiekt ma być gotowy na Mistrzostwa w 2006 roku i pewnie jeszcze nie raz będziemy mieli okazję obejrzeć go w telewizji, skręcamy na końcu ścieżki w lewo, w szeroką szutrową uliczkę wiodącą w kierunku rzeki. Wkrótce też dojeżdżamy do wąskiego, pomalowanego na zielono, żelaznego mostku na Utracie.

W tym miejscu na liczniku powinniśmy mieć ok. 1,1 km. Kierujemy się prosto wzdłuż torów kolejki WKD jadąc po zniszczonych płytach betonowych mało uczęszczaną przez samochody drogą. Po pokonaniu kilkuset metrów dojeżdżamy do przystanku kolejki WKD w Tworkach, jednej z ciekawszych z dzielnic Pruszkowa.

1.7 km Szpital Psychiatryczny w Tworkach

Po prawej stronie, naprzeciwko peronu widzimy mur okalający ogromny kompleks Szpitala dla Psychicznie Chorych. Wybudowany w roku 1891 szpital odegrał trudną do przecenienia rolę w polskiej psychiatrii i jak na swoje czasy był niezwykle nowoczesny. Na jego terenie znajdowała się kuchnia parowa i pralnia. Pawilony szpitalne wyposażone były w elektryczność i bieżącą wodę. Standardy, które dzisiaj mogą wydawać się elementarne były na owe czasy niezwykłe. Dotyczy to zwłaszcza obejmującego te tereny zaboru rosyjskiego, którego władze zupełnie nie były zainteresowane projektami w tym rodzaju. Do budowy szpitala doszło tylko dzięki ofiarności polskiego społeczeństwa - mieszkańców ówczesnej Kongresówki.

Ciekawe są pogłoski na temat lokalizacji szpitala. Tworki leżały na terenach bagiennych, w rejonie rozlewisk przepływającej nieopodal rzeki Utraty (Część z nich stanowi dzisiaj serce Parku Nowego, który właśnie minęliśmy). Podmokły teren sprzyjał ponoć leczeniu…malarią. Hmm…w owych czasach stosowano terapię polegającą na zaszczepianiu chorym zarazków malarii w celu leczenia silną gorączką, którą choroba ta wywołuje. Ponieważ malaria raczej nie występowała w Polsce (nawet w tamtych czasach) zarazki pozyskiwano wysyłając do Rumunii tzw. konduktora, którego na miejscu zarażano i odsyłano ekspresem do Tworek. Tutaj w ramach terapii, jego krew wstrzykiwano obłąkanym. Brrrr…

Wszyscy wiemy, że dzisiaj już się takich metod nie stosuje, więc bez paniki, ale z gęsią skórką wjeżdżamy główną bramą na teren szpitala...

1.7km Tworki – 4.50km Dwór Polski w Pęcinach

(2,8km. Odcinek łatwy prowadzi początkowo przez teren szpitala, następnie wzdłuż rzeki Utraty, aby na koniec zmusić nas do wjazdu na asfalt. Uwaga: jadąc wzdłuż rzeki należy trzymać się ścieżki. Zjechanie z niej grozi wpadnięciem w jeden z zarośniętych trawą i często niewidocznych rowów melioracyjnych. Należy bardzo uważać na wyjeździe na asfaltową drogę do Pęcic. Jest to trasa, którą mieszkańcy Pruszkowa docierają do wielkiego centrum handlowego w Jankach. Przez 7 dni w tygodniu droga jest bardzo ruchliwa.)

Pomimo rzucającej się w oczy biedy, która w naszych czasach dotknęła chyba w równym stopniu całą publiczną służbę zdrowia, ze zdziwieniem stwierdzamy, że tereny szpitalne są wyjątkowo schludne. Jedziemy prosto mijając po swojej prawej stronie ceglane budynki administracji. Docierając do pierwszego skrzyżowania, zastanawiamy się czy nie odbić w prawo tuż, za sklepikiem, aby po przejechaniu kilkudziesięciu metrów zatrzymać się na chwilę obok dawnej cerkwi w stylu gruzińskim, obecnie malutkim kościółku katolickim.

Zwalczamy pokusę i meandrującą lekko drogą jedziemy prosto aż do skraju dużego parku przyszpitalnego. Tutaj kierujemy się w prawo. Najpierw lekko, zbaczając z głównej drogi w parkową alejkę a następnie już wyraźnie, skręcając w stronę Utraty. Wkrótce dojeżdżamy do skrzyżowania, za którym nasza alejka przechodzi w niewyraźną ścieżkę. Skręcamy, więc w lewo mając po prawej stronie łąkę schodzącą łagodnie w kierunku linii drzew porastających brzeg rzeki.

Dojeżdżamy do cmentarza, mijając kwaterę żołnierzy z roku 1939. skręcamy w lewo a następnie zaraz na rogu cmentarza w prawo. Na wprost widzimy drogę wyznaczającą północne rubieże parku. Tuż za nią, przez krzaki prześwituje łąka. Jadąc prosto przekraczamy drogę (park nie ma ogrodzenia z tej strony) i opuszczając Tworki na dobre, wąską ścieżką wśród traw kierujemy się wprost na skraj zabudowań osiedla domków jednorodzinnych Malichy.

Mając na liczniku prawie 3 km wjeżdżamy w niewielką osiedlową uliczkę i na pierwszym skrzyżowaniu z ulicą Feliksa Kaczanowskiego skręcamy w prawo, znowu jadąc w kierunku rzeki. Na odcinku 50 m. ulica przekształca się w wąską ścieżkę dochodzącą nad sam brzeg Utraty. Nie rozpędzamy się zbyt mocno, bo wiemy, że przy odrobinie nieuwagi zakosztujemy chłodnej kąpieli (razem z naszym rowerem) w pełnej pijawek, zielonkawej wodzie. Nad brzegiem skręcamy, więc ostro w lewo i jedziemy dalej mając po lewej stronie skraj osiedla, a po prawej zarośnięte trzciną brzegi.

Miejsce jest niezwykle urokliwe. Nad sięgającymi czasami do ramion szuwarami przemykają metalizujące ważki. Po wielkich liściach łopianu powoli pełzają winniczki. W zielonych, zarośniętych rzęsą wodną zakolach rzeki, rechoczą żaby, próbując zagłuszyć świergot ptaków. Niestety, nie zatrzymujemy się tutaj i poganiani przez wszechobecne komary docieramy na 3.45 km do małej drewnianej kładki nad Raszynką wpadającą w tym miejscu do Utraty. Dawno, dawno temu w tym rejonie znajdowała się mała plaża uczęszczana przez mieszkańców wschodnich dzielnic Pruszkowa. Obecnie okolicę opanowała bujna roślinność całkowicie uniemożliwiając dostęp do rzeki, (chociaż zarośla są koszone 1-2 razy do roku).

Przekraczamy kładkę. Po lewej stronie otwiera się przed nami panorama rozległych, dzikich łąk ciągnących się aż do drogi łączącej Pęcice z miejscowością Reguły. Uważamy, aby zapierające dech w piersiach mazowieckie krajobrazy nie zawróciły nam w głowie i jedziemy bardzo ostrożnie. Może okazać się, że zjechanie ze ścieżki zakończy się w najlepszym wypadku scentrowaniem koła w jednym z zarośniętych trawą rowów lub po prostu lądowaniem w jakiejś podmokłej rozpadlinie. Po kilkuset metrach dojeżdżamy do asfaltowej drogi łączącej Pruszków i Pęcice. Na liczniku mamy 4.14 km. Wjeżdżamy po nasypie niedużego mostku, uważając na niezbyt dobrze widoczne w tym miejscu, ze względu na liczne zakręty, samochody. Skręcamy w lewo, mijamy wysoki przydrożny krzyż i jedziemy asfaltem ok. 300m. aż do samej bramy głównej Dworu Polskiego w Pęcicach, która pojawia się po naszej prawej stronie.


4.5km Dwór Polski w Pęcinach

Pochodzący z XVIIIw. dworek szlachecki, wybudowany przez Księcia Pawła Sapiehę najprawdopodobniej służył kiedyś loży masońskiej, o czym świadczy szczególny układ wnętrz a zwłaszcza dworskich piwnic. Nazwa dworku pochodzi zapewnie od romantycznego motta wykutego w kamiennej tablicy wiszącej centralnie nad wejściem: “Jam jest dwór polski, który służy wiernie i broni dzielnie”…

Po drugiej wojnie dwór był jednym z oddziałów rehabilitacyjnych dobrze już przez nas poznanego szpitala tworkowskiego, aby następnie pod koniec lat 70 ubiegłego wieku zostać przeznaczonym na potrzeby UMS Warszawy, który ostatecznie wydzierżawił budynek prywatnej spółce prowadzącej działalność restauracyjno-pensjonatową. Działalność ta prowadzona jest na tyle skutecznie, że ekskluzywne zabawy z użyciem ogni sztucznych, organizowane także w przyległym do dworu 20 hektarowym angielskim parku z rozległym stawem, widoczne są czasem nawet z oddalonego o parę kilometrów Pruszkowa. Niestety nie do końca wiadomo, kto się aktualnie najczęściej we dworku bawi…

W okresie II Wojny Światowej budynek był zajęty przez wojska niemieckie i prawdopodobnie dzięki temu ocalał. W okresie Powstania Warszawskiego w parku Niemcy rozstrzelali prawie stu powstańców uciekających z walczącej Warszawy. Po zakończeniu zwiedzania parku i być może krótkim odpoczynku we wspaniale odrestaurowanych wnętrzach warto odwiedzić poświęcony powstańcom pomnik. W tym celu opuszczamy park główną bramą (tą samą, którą do niego weszliśmy), a następnie trzymając się asfaltowej drogi skręcamy ostro w prawo. Po prawej stronie zobaczymy kolejną bramę, za którą roztacza się widok na powstańcze mauzoleum.

4.5km Dwór Polski w Pęcicach – 14.43km Popówek Zimna Woda

(10km. Odcinek łatwy, choć w miejscach piaszczystych może być trudniej. Ze względu na leśny, trochę monotonny charakter, można po drodze rozegrać zawody albo odśpiewać wspólnie piosenkę ;-) Należy uważać, aby nie zabłądzić. Przez pierwszy kilometr trasa prowadzi bardzo ruchliwą asfaltową szosą, wzdłuż której na szczęście wiedzie chodnik. Potem poruszamy się piaszczystymi leśnymi duktami i ścieżkami. Ostatnia szansa na jakieś zakupy to wieś Pęcice, z której wyruszamy)

Po kilku chwilach spędzonych przed miejscem pamięci kierujemy się dalej w kierunku wsi Pęcice. Na odcinku około 500 metrów, do malutkiego ronda przed kościołem, poruszamy się ruchliwą asfaltową drogą, przy czym bardziej wrażliwi lub ostrożni mogą skorzystać z biegnącego lewą stroną drogi, wąskiego chodnika. Jeśli ktoś musi, może posilić się w mijanym po lewej stronie zajeździe o mało oryginalnej nazwie „Rybka”. Robi to jednak na własne ryzyko.

Na rondzie kierujemy się prosto, zgodnie z tablicą „Janki” i zostawiamy po prawej stronie kościół wraz z przyległym cmentarzem. Jeszcze dwieście metrów i docieramy do skrzyżowania. Uff...rzeka samochodów skręca w lewo do Janek, natomiast my jedziemy prosto w kierunku wsi Suchy Las. Ostatni odcinek asfaltu pokonujemy już bez stresu. Droga jest mało ruchliwa. Po lewej stronie mijamy ostatnią tym etapie wycieczki cywilizowaną toaletę, mieszczącą się w ciekawie urządzonej karczmie „Pęcice”. Zachęceni miłym otoczeniem, zaglądamy do menu i wskakujemy błyskawicznie na rowery. Zdecydowanie knajpa przeznaczona jest dla znanych aktorów zamieszkujących licznie w pobliskim Komorowie. Ponieważ nie rozwinęła się jeszcze u nas moda na oglądanie willi znanych postaci nie zbaczamy z naszej trasy. W końcu to nie Los Angeles a my nie wybraliśmy się na przejażdżkę po Mulholland Drive.

Na siódmym kilometrze docieramy do skrzyżowania, na którym asfalt skręca pod kątem 90 stopni w lewo, my natomiast wybieramy szutrową drogę wiodącą prosto, w stronę lasu. Po minięciu ostatnich zabudowań i zaraz potem niewielkiego zniszczonego mostku, dojeżdżamy do rozwidlenia dróg na skraju sosnowego boru. Wybieramy kierunek na prawo, za niebieskimi znakami pieszego szlaku turystycznego. Mamy przed sobą ok. 2 kilometrowy odcinek prostego, piaszczystego duktu wiodącego przez las, a więc niepozwalającego na specjalne podziwianie widoków. Należy zachować ostrożność, ponieważ na trakcie można spotkać czasem pojazdy związane z prowadzonym wyrębem drzew. Dopiero pod koniec odcinka, gdy wyjeżdżamy już z lasu, po prawej stronie otwiera się fantastyczny widok na dolinę Utraty, wzdłuż której cały czas jechaliśmy. Leżące nad rzeką łąki z rozrzuconymi gdzie niegdzie samotnymi kępami drzew stanowią wymarzone, i jeszcze nie do końca odkryte, miejsce na majowe pikniki.

Jedziemy jakiś czas prosto docierając do miejsca, w którym na 9.75 kilometrze naszej wycieczki szlak niebieski łączy się z czerwonym. Możemy wybrać tylko jazdę w lewo albo w prawo. Kierujemy się na prawo, aby po kilkuset metrach jazdy szeroką, ubitą drogą dotrzeć po raz ostatni do Utraty. W tym miejscu jest to malutka czysta rzeczułka zupełnie nieprzypominająca kanału, jaki widzieliśmy w Parku Potulickich.

Przekraczamy zniszczony mostek. Za mostkiem robi się coraz bardziej piaszczysto, ale nie trwa długo, gdy docieramy do wsi Strzeniówka (11 km - skrzyżowanie ulic Na Skraju i Jodłowej). Niegdysiejsze kilka chałup rozrzuconych pod lasem na piaszczystych poletkach, zamieniło się przez ostatnie 10 lat w jedno z najmodniejszych siedlisk w okolicach Warszawy. Stoimy na rozwidleniu aż 5 dróg (razem z tą, którą przyjechaliśmy). Licząc od lewej, asfaltowej ul. Jodłowej prowadzącej do wsi wybieramy trzecią z kolei, czyli leśny dukt, którym dalej prowadzi nas czerwony szlak. Nie powinniśmy się pomylić, drogę przecina charakterystyczny biało-zielony szlaban. Wygodnym, szerokim leśnym traktem jedziemy trzymając się czerwonego szlaku i po ok. 1 km docieramy do leżących na skraju lasu zabudowań. Widząc prześwitujące przez drzewa domy skręcamy ostro w lewo i cały czas trzymając się czerwonego szlaku ostrożnie przecinamy asfaltową drogę łączącą Pruszków z Nadarzynem. Po drugiej stronie jest ścieżka, którą skręcając w lewo poruszamy się przez kilkadziesiąt metrów wzdłuż szosy w kierunku Nadarzyna, aby następnie skręcić w prawo w kolejną szeroką leśną drogę oznaczoną znanym nam znaczkiem czerwonego szlaku. Jedziemy przez jakiś czas prosto, przy czym jadący na rowerach bez amortyzacji w celach bezpieczeństwa trzymają mocno języki za zębami - droga zryta jest końskimi kopytami, a jazda po niej przypomina jazdę po tarce. Uważamy, żeby nie zgubić szlaku, który niebawem ostro skręca w lewo w jedną z bocznych dróg. Dojeżdżamy do dużej leśnej przecinki i jadąc dalej prosto (uwaga w tym rejonie szlak jest słabo widoczny) wjeżdżamy na szeroką ścieżkę. Jeszcze tylko kilkadziesiąt metrów i docieramy na skraj lasu. Przed naszymi oczami otwiera się widok na fantastyczną, porośniętą soczystą zieloną trawą, dolinkę Zimnej Wody czyli Popówek.


14.43 Popówek Zimna Woda

Jedziemy prosto ścieżką w stronę wąskiego drewnianego mostku, a w zasadzie trzech grubych żerdzi, przerzuconych w poprzek potoku. Zwolennicy mocnych wrażeń mogą spróbować pokonać mostek bez zsiadania z roweru (woda w tym miejscu jest płytka), bez pewnej praktyki może to okazać się jednak niewykonalne. Czas na odpoczynek. Miejsce jest wymarzone na krótki postój i skorzystanie z przywiezionych zapasów. W gorące dni można ochłodzić bolące od pedałowania nogi w czystym potoku.

W okolicy znajdują się stadniny. Przy odrobinie szczęścia na łące rozpościerającej się wzdłuż brzegów płynącej w tym miejscu Zimnej Wody można zobaczyć piękny widok pasących się koni. Na łąki przylatują też czasami bociany, a jeśli tylko wykażemy się odpowiednią cierpliwością, w trawie znajdziemy zaskrońca. Jest tak przyjemnie, że nie bardzo chce się jechać dalej. Rozsłoneczniona łąka rozleniwia. Nie poddajemy się nastrojowi, bo jeszcze kilka minut i skończymy wycieczkę w tym miejscu tracąc wiele z czekających nas jeszcze atrakcji. Resztki jedzenia i opakowań wrzucamy do zawieszonego specjalnie na jednym z drzew foliowego worka służącego za kosz na śmieci i jedziemy dalej. Spod kół umyka nam jeszcze brązowa jaszczurka zwinka, pozostawiając ledwie widoczny ślad na piaszczystej drodze przed nami...

14.43 km Popówek Zimna Woda – 17.85 km Karolin

(3.5km. Początkowo męczący ze względu na nierówną nawierzchnię (konie) odcinek, przechodzi w równe, dobrze ubite leśne drogi i ścieżki (za wyjątkiem krótkiego odcinka bruku). Znowu będziemy przekraczać asfaltową szosę i znowu w niefortunnym miejscu, bo dokładnie na niebezpiecznym zakręcie. Należy, więc zachować szczególną ostrożność. Koniec etapu doprowadzi nas na skraj Podkowy Leśnej, więc jeśli ktoś czuje się zmęczony wyprawą ma szansę powrotu do cywilizacji)

Z polanki nad strumykiem prowadzą dwa szlaki: czarny i czerwony. Ignorujemy szlak czarny prowadzący wzdłuż drewnianego ogrodzenia pastwiska i wybieramy szlak czerwony. Dukt nie należy do najwygodniejszych. Jest bardziej piaszczysty niż te, z jakimi mieliśmy do czynienia do tej pory, a co najgorsze każdy centymetr jest zryty końskimi kopytami. Po wejściu w las droga skręca wyraźnie w lewo. Od drogi odchodzi wiele mniejszych ścieżek, z których część nosi ślady rowerowych opon. Stanowią one alternatywę dla naszego męczącego, końskiego traktu. Jednakże, brak dobrej znajomości terenu każe nam nie ulegać pokusie i trzymać się szlaku. Nieostrożne skorzystanie z którejś ze ścieżek zaprowadzi nas do Otrębus a nie do Karolina. Gdyby tak się stało, nie ma wielkiego zmartwienia. W Otrębusach znajduje się chyba jedyne w Polsce muzeum starych samochodów, (co samo w `sobie dla rowerzystów nie jest zbyt dobrą rekomendacją), ale warto pamiętać, że oprócz samochodów zgromadzono w nim także kolekcję ciekawych rowerów. Muzeum można zwiedzać codziennie między 10.00-17.00.

Po przejechaniu ok. 1,5 km po naszej prawej stronie otwiera się widok na położony właściwe jeszcze w lesie zespół dworski w Zosinie. Wyjeżdżamy z lasu i jadąc brukowaną alejką wzdłuż prowizorycznego, ogrodzenia oglądamy powstający właśnie mur (a może tylko jego sztuczne ruiny?) ze strzelniczymi flankami rodem z zamku Gargamela. Na tej podstawie moglibyśmy błędnie podejrzewać, że zamieszkuje tutaj jakiś bohater kreskówek. Z tym wizerunkiem kłóci się nieco, zupełnie inna w stylu rezydencja. Bez flanek już, ale za to z wysokimi pałacowymi oknami. Do tego dochodzą zabudowania gospodarcze, i potężny (strzelamy, ponad hektar?) park. Eee...park? Coś jakby zminiaturyzowane pole golfowe. Setki metrów kwadratowych krótko przyciętej, soczyście zielonej, nawadnianej trawy. Całość niewątpliwie robi wrażenie. Zabytkowy, klasycystyczny dwór w Zosinie jest prywatnych rękach i podlega przeróbkom zgodnie z gustami właściciela. Trzeba przyznać, że jeśli chodzi o okazałość to dwory, które już odwiedziliśmy pozostają daleko w tyle....

Tuż za dworem docieramy do drogi nr 720 łączącej Otrębusy z Nadarzynem. Na liczniku mamy 16 km. Przejazd przez drogę wypada na ostrym zakręcie. Zachowując szczególną ostrożność przejeżdżamy przez szosę i kierujemy się na widoczny po naszej lewej ręce otynkowany na biało budynek leśniczówki. Gdy wjeżdżamy na brukowaną drogę prowadzącą w kierunku lasu widzimy przed sobą charakterystyczny biało zielony szlaban. Tutaj uwaga! Kilkanaście metrów za szlabanem, przed znakiem drogowym „Zakaz ruchu” skręcamy w prawo w wąską ścieżkę przez łąki opuszczając tym samym czerwony szlak, którym podróżowaliśmy do tej pory. Ścieżka prowadzi nas początkowo odkrytym terenem, mniej więcej równolegle do szosy, aby po kilkuset metrach zniknąć w lesie. Wkrótce dojeżdżamy do szerszego traktu gdzie skręcając w prawo, dojeżdżamy do asfaltowej drogi. Od asfaltu natychmiast skręcamy ostro w lewo i wjeżdżamy w szeroką szutrową aleję, która następnie przechodzi w dobrze ubity leśny dukt. Mijamy malutkie osiedle, ładnie położonych domków i tuż za nimi skręcamy w prawo. Jeszcze 150 metrów i dojeżdżamy do asfaltowej drogi wiodącej do siedziby Mazowsza, czyli dworu w Karoline. Unikając asfaltu wybieramy przecinający drogę żółty szlak, który leśną ścieżką doprowadza nas wprost do głównej bramy.


17.85 km Karolin

Piękna, 30 pokojowa willa z przełomu XIX i XX wieku naprawdę zasługuje na miano rezydencji. Położona na skraju bujnego lasu sosnowego i otoczona zadbanym parkiem siedziba, legendarnego już, Zespołu Pieśni i Tańca „Mazowsze” im. Tadeusza Sygietyńskiego wpisana jest, od 1993 r. do rejestru zabytków. Teren parku można zwiedzać w każdy dzień tygodnia od godz. 8.00 -16.00. Niestety obowiązuje opłata za wstęp (10 zł od osoby). W parku szczególną uwagę przykuwają porośnięte bluszczem 53 kamienie upamiętniające występy słynnego „Mazowsza”, na których wyryto nazwy krajów i dat występów zespołu. Największy obelisk poświęcony jest pamięci założyciela „Mazowsza” umieszczono na nim słowa: „Tadeusz Sygietyński Twórca Mazowsza. Tu w Karolinie w latach 1948 - 1955 dokonał najpiękniejszego dzieła swego życia. Karolin 19.7.1956 r”. Mówiąc o twórcy Mazowsza nie możemy zapomnieć także o jego żonie, aktorce Mirze Zimińskiej-Sygietyńskiej kontynuatorce jego dzieła, której także poświęcona została płyta pamiątkowa. Jeśli chcemy zwiedzić wnętrze pałacu, możemy to zrobić jedynie w dni powszednie. W salach muzealnych wystawiono stroje regionalne oraz pamiątki zespołu przywiezione ze wszystkich zakątków świata. Zwiedzanie siedziby (czas ok. 45 minut) trzeba wcześniej ustalić telefonicznie. (nr tel. 22 75850 01) cena ustalana jest indywidualnie. Rowery można zostawić pod okiem strażnika. Zwiedza się z przewodnikiem.


17.85 Karolin – 27.60 Podkowa Leśna

(10 km. Odcinek bardzo zróżnicowany. Wiodący szczytem moreny, kręty singletrack może przy odpowiedniej prędkości dostarczyć emocji nawet doświadczonym bikerom. Z drugiej strony ten sam odcinek przy odrobinie uwagi spokojnie mogą przejechać dzieci. Po pokonaniu malowniczej trasy rowerowej nr. 1 wiodącej rezerwatem im. Hryniewieckiego, wjeżdżamy ostatecznie na asfalt, aby zobaczyć ostatni dworek na trasie, a następnie dotrzeć do Podkowy Leśnej, gdzie kończy się wycieczka.)

Opuszczając rezydencję „Mazowsza” kierujemy się na lewo i jedziemy dalej żółtym szlakiem turystycznym. Naszym celem jest okrążenie posiadłości przeciwnie do wskazówek zegara. Związku z tym na drugim zakręcie opuszczamy szlak żółty wiodący w prawo i jedziemy w lewo, piaszczystym duktem wzdłuż ogrodzenia. Zanim, co lepiej orientujący się w terenie uczestnicy wycieczki zdziwią się, dlaczego jedziemy w kierunku, z którego właśnie przyjechaliśmy, dojeżdżamy do końca ogrodzenia gdzie widzimy przed sobą biało-zielony szlaban. Tutaj skręcamy w drogę prowadzącą w prawo również przegrodzoną szlabanem.

Dlaczego tak meandrujemy? Otóż szukamy początku jednej z polodowcowych moren (jedynych pagórków na tym terenie) grzbietem, której chcemy dojechać aż do Podkowy Leśnej. Wkrótce też dojeżdżamy do miejsca przecięcia szlaków turystycznych niebieskiego i czerwonego (tego samego zresztą, którym jechaliśmy do tej pory i który porzuciliśmy na rzecz Karolina). Po naszej prawej stronie widzimy morenę porośniętą brzozami odcinającymi się wyraźnie od otaczającego sosnowego lasu. Wjeżdżamy lub wdrapujemy się na górkę i tutaj zatrzymujemy. Na liczniku mamy 19.20 km. Teraz musimy wykazać się ekstremalną uwagą i orientacją w terenie. Inaczej, zamiast emocjonującej jazdy po krętej ścieżce grzbietem pagórka trafimy na leśny dukt, który w zasadzie zaprowadzi nas w to samo miejsce, ale w dużo mniej ciekawy sposób.

A więc tak: Stajemy twarzą na zachód. Z miejsca, w którym stoimy prowadzi prosto czerwony szlak, który jest również oznaczony jako szlak rowerowy (czarny znaczek roweru na żółtym tle). Prawie równolegle do niego, choć lekko na prawo prowadzi leśna droga bez jakichkolwiek oznaczeń. Wybieramy właśnie tę drogę ignorując jednocześnie szlak i ścieżkę rowerową. Jedziemy wolno, mijając odchodzącą po naszej prawej stronie pierwszą ścieżkę prowadzącą w dół pagórka. Dwadzieścia metrów dalej jest miejsce gdzie rozpoczynają się dwie kolejne ścieżki jedna za drugą. Omijamy pierwszą i wjeżdżamy na drugą z nich, czyli w sumie trzecią licząc od szczytu górki.

Jeśli trafiliśmy na właściwą ścieżkę czeka nas niezła jazda aż do samej Podkowy. Doświadczeni kolarze naciskają na pedały a mniej wyrobieni cykliści na klamki hamulców. Ścieżka wiedzie przez ok. 1 km szczytem moreny porośniętej zbitą leśną roślinnością. Przed sobą widzimy zaledwie 5-10 metrów krętego szlaku prowadzącego to w górę to w dół. Z boków chlaszczą nas po twarzy gałęzie i liście ciasno rosnących drzew. Trzeba zachować maksymalną ostrożność. Chociaż na ścieżce brak jest szczególnie niebezpiecznych przeszkód o wypadnięcie z trasy i zderzenie z drzewem nietrudno,. Należy też mieć na uwadze, że z przeciwka ktoś może nadjeżdżać…

Zziajani wyjeżdżamy z lasu na szutrową drogę prowadzącą skrajem willowego osiedla. Skręcamy w lewo i po ok. 200 m. dojeżdżamy do rozwidlenia szlaków zielonego, czerwonego i żółtego znajdującego się przy głównym wjeździe do powstałego w 1977 roku Rezerwatu Przyrody im. Bolesława Hryniewieckiego. W miejscu rozwidlenia szlaków rozpoczyna się też ścieżka rowerowa oznaczona dużym i dobrze widocznym numerem 1. Wybieramy właśnie ją jako trasę naszej dalszej podróży. Ścieżka jest świetnie oznaczona, zresztą w utrzymaniu się na właściwej drodze pomogą nam znaki pieszego szlaku zielonego pokrywającego się na tym odcinku z popularną rowerową „jedynką”.

Jedziemy skrajem rezerwatu a potem już po prostu Lasu Nadarzyńskiego oddalając się powoli od Podkowy Leśnej. Szlak wiedzie wzdłuż piaszczystej i rozjeżdżonej leśnej drogi jednakże nasza ścieżka jest dobrze ubita i nie sprawia nam najmniejszego kłopotu. Po drodze mijamy jeszcze jedną stadninę. Przy odrobinie szczęścia możemy zobaczyć konie ćwiczone na padokach. Wkrótce dojeżdżamy do miejsca, w którym od trasy rowerowej nr 1 odchodzi trasa oznaczona numerem 4. W tym samym kierunku skręca również szlak zielony znikając w lesie po naszej lewej stronie. My odbijamy w prawo w najpierw szutrową a potem asfaltową ulicę Nadarzyńską kierując się w kierunku Żółwina. Na licznikach mamy już 22.65km. Jedziemy cały czas prosto mijając ostrożnie ostry zakręt w lewo z pierwszeństwem przejazdu oraz drogę w prawo prowadzącą do Podkowy. Przejeżdżamy obok wiejskiego sklepiku (może przyda się coś do picia) i po kilkuset metrach dojeżdżamy do łuku drogi, na którym po naszej prawej stronie widzimy prześwitujący przez gęste drzewa zabytkowy dwór usytuowany naprzeciwko stadniny o nazwie „Wolta”.

Żółwińskie włości, jak większość zabytków, które mieliśmy okazję zobaczyć są już w rękach prywatnych. Trudno powiedzieć czy ostatecznie wyjdzie im to na dobre. Na razie jednak rezydencja została fantastycznie odnowiona (przynajmniej fasada) i wystawiona na sprzedaż (cena wywoławcza wraz z parkiem i kawałem pola: 1 800 000zł). Na teren parku i dworu, można wchodzić tylko po uprzednim skontaktowaniu się z pośrednikiem agencji nieruchomości (telefony są na bramie), więc sprawa jest trudna, bo prawdopodobnie nie będzie on zainteresowany pokazywaniem dworu turystom (nawet rowerowym). Naprawdę jest czego żałować. Klasycystyczny dwór otoczono bujnym parkiem z dwoma dzikimi, zarośniętymi częściowo przez szuwary stawami. Wszystko to w połączeniu ze stojącą w gąszczu roślin statuą Matki Boskiej i panującą ciszą sprawia, że miejsce jest szczególnie romantyczne. Warto poszukać dozorcy, może wpuści nas chyłkiem abyśmy, choć przez chwilę poczuli ducha arystokracji z początku ubiegłego wieku. Hmm…czy aby na pewno tylko ubiegłego?

Opuszczając Żółwin (24.65 km) jedziemy dalej asfaltem w kierunku wsi o nazwie Owczarnia. Tuż za wsią wkręcamy w prawo w drogę z pierwszeństwem przejazdu i dojeżdżamy wkrótce do Podkowy Leśnej. Na pierwszym skrzyżowaniu (2 szutrówki i asfaltówka) skręcamy w prawo trzymając się asfaltu. Ulicami Kwiatową, Parkową i na koniec ul. 1 Maja dojeżdżamy do stacji kolejki WKD Podkowa Leśna Główna. (Możemy też wybrać alternatywną drogę do Podkowy Leśnej Zachodniej)

Koniec wycieczki. Na liczniku tylko 27.60 km a wrażeń jakbyśmy przejechali co najmniej dwa razy tyle. Oczekując na kolejkę WKD zastanawiamy się czy nie pojechać do parku rozciągającego się między stacjami Podkowy Głównej i Zachodniej. Liczne, pokryte śliskimi korzeniami ścieżki, wiodące po morenowych wzgórzach, mogą dostarczyć wielu ciekawych wrażeń właścicielom dobrze amortyzowanych rowerów. Niedaleko za parkiem, po drugiej stronie torów leży Stawisko, miejsce gdzie żył i tworzył Jarosław Iwaszkiewicz. Kilometr stąd znajduje się Parów Sujek, a kilkaset metrów w przeciwną stronę, zabytkowa Aleja Lip. Chętnie popedałowalibyśmy w tamtym kierunku, ale nadjeżdża już nasza kolejka. A poza tym, to przecież już całkiem inna historia....


Źródła informacji wykorzystanych w tekście:

1. Blog o Pruszkowie - https://pruszkow.blox.pl
2. Powiat pruszkowski -https://www.powiat.pruszkow.pl
3. ZPiT „Mazowsze” - https://www.mazowsze.bmb.pl
4. Strona miasta Pruszkowa https://www.pruszkow.com.pl
5. Grodziska strona rowerowa -https://marian.m.webpark.pl
6. Urząd Gminy w Brwinowie - https://www.brwinow.pl/
7. Dwór Polski w Pęcicach- https://www.dworpolskipecice.com.pl/
8. Szpital Psychiatryczny w Tworkach - https://www.tworki.internetdsl.pl/
9. WKD - www.wkd.com.pl.
10. PZKol - https://www.pzkol.pl/
11. Skan fragmentu mapy pochodzi z wydawnictwa „Okolice Pruszkowa”, Mapa turystyczna w skali 1:55 000 w opracowaniu Agencji Reklamowej „Pod Aniołem”