Test: Unibike Falcon GTS - wszechstronny elektryczny cross

Elektryczny rower crossowy Unibike Falcon - mieszczuch ze wspomaganiem i wygodny wycieczkowiec. Sprawdź, jak spisuje się praktyce!?

Drukuj
Unibike Falcon GTS Szary Szum

Polski Unibike słynie z rowerów o bardzo dobrym stosunku jakości do ceny. Tworzy solidne maszyny dopasowane do lokalnego rynku: sprawdzone komponenty ze średniej półki, przemyślane rozwiązania i atrakcyjna cena. Nie inaczej ma być w przypadku modelu e-bike Falcon. Czy przy cenie 8999 PLN ma on szansę być rowerem dla “typowego Kowalskiego”? Sprawdzamy!

Galeria
Galeria: Unibike Falcon GTS Zobacz pełną galerię

Rowery ze wspomaganiem elektrycznym już dawno nie są egzotycznym zjawiskiem. O ile w pierwszych latach były powszechnie uważane za fanaberię, o tyle powoli zaczęły pojawiać się w różnych niszach, jak choćby rowery enduro, które i tak sporo ważą, ale nagle mogą podjeżdżać sprawniej, rowery miejskie, rowery typu cargo. Nawet będąc w gravelach i szosach pozwalały użytkownikom o mniejszej wydolności pokonać górskie przełęcze czy trasy zwykle dostępne dla wytrenowanych rowerzystów. Sama jazda rowerem nie zawsze przecież musi oznaczać wykonywanie treningu. Może wielu z nas o tym nie pamięta, ale można rowerem przejechać się dla zwykłej przyjemności “przejechania się”. Rowery typu “cross” w naszym rozumieniu po to właśnie są. 

Pierwsze wrażenia

Unibike Falcon jest zgrabny, szczególnie w tym kolorze. Jego aluminiowa rama, z częściowo wewnętrznym prowadzeniem przewodów, ma bardzo ładne spawy i nie są one wygładzane. Po pierwsze ich polerowanie jest bardziej pracochłonne, niż samo ich wykonanie, czyli dochodzą koszty, a po drugie… to jest aluminium, taka jest jego cecha i nie ma się czego wstydzić, tym bardziej, kiedy widać, że spawy są perfekcyjnie wykonane. Dolna rura mieści baterię, lecz nie jest przesadnie “ciężka”, a silnik znajduje się w piaście tylnego koła, przez co jest niemal niewidoczny, bo zasłonięty wielotrybem. A nie ma się czego wstydzić, bo to bardzo udany system znanego producenta napędów rowerowych - Bafang. 

 

 

 

Napęd

Napęd powierzono silnikowi o momencie obrotowym wynoszącym 45 Nm i mocy 250 W zintegrowanym z tylną piastą. Takie rozwiązanie upraszcza budowę ramy i jest wystarczające do codziennego użytkowania w dojazdach do pracy czy wycieczek za miasto. Bateria ma pojemność 730 Wh i zapewnia całkiem spory zasięg, który możemy odczytać na wyraźnym wyświetlaczu zintegrowanym ze sterownikiem w zgrabnej jednostce umocowanej po lewej stronie kierownicy. Do dyspozycji mamy 5 trybów wspomagania, tryb bez wspomagania - warto sobie go włączyć i zobaczyć, z czym silnik musi sobie radzić - i tryb pchania, kiedy musimy wypchnąć rower po nachylonej nawierzchni, bez pedałowania silnik będzie utrzymywać prędkość 2,5 km/h. Sam wyświetlacz pełni także funkcję podstawowego licznika rowerowego pokazując nam podstawowe dane jak prędkość, średnią prędkość, dystans, całkowity dystans, czas wycieczki, zasięg na danym trybie wspomagania i poziom naładowania baterii. Silnik w tylnej piaście ma pewne wady, o których więcej przeczytacie w akapicie o wrażeniach z jazdy, a także rower jest trochę gorzej wyważony, niż gdyby cały zespół znajdował się wewnątrz ramy. Jednak to rozwiązanie ma też niewątpliwą zaletę - jest tańsze. Konkurencyjny rower, również polskiego producenta, przy zbliżonych parametrach, ale z silnikiem centralnie umieszczonym w suporcie jest droższy o 5000 PLN.

 

 

 

 

Komponenty

Reszta komponentów jest dobrej jakości od znanych producentów. Napęd z nóg przekazywany jest poprzez korbę FSA na 9 rzędowy wielotryb obsługiwany przerzutką Shimano Acera. To nie jest może szczyt marzeń, ale jest niezwykle prosty i niezawodny - 9 rzędowe napędy nie są wymagające co do regulacji, nie mamy przedniej przerzutki, która zwykle pierwsza nastręcza problemów, a jej brak to sporo mniej powodów do stresu. O przełożenia nie mamy się co martwić, bo w większości sytuacji wyratuje nas oczywiście silnik. Za zatrzymanie roweru odpowiadają hydrauliczne hamulce Shimano MT-410, z przodu zaciskające się na tarczy 180 mm, a z tyłu na tarczy 160 mm. To jest konieczne z tego powodu, że rowery elektryczne są po prostu cięższe i hamulce muszą tu znieść więcej, niż w przypadku rowerów bez wspomagania.

Koła oparto o solidne, oczkowane obręcze, na które założono opony Schwalbe o szerokości 50 mm, z bieżnikiem, który świetnie trzyma zarówno na asfalcie, jak i na szutrach czy drogach gruntowych (suchych!). Wkładka antyprzebiciowa ma zapewnić mniej stresu. To dobrze, bo do zdjęcia tylnego koła potrzebny jest klucz 15 mm, którego nikt nie zabrał ze sobą na testy.

 

 
 

 

 

Prosta kierownica z wygodnymi chwytami i sprężyste siodło zamocowane na amortyzowanej sztycy, oraz przedni amortyzator sprężynowy z możliwością zdalnej blokady manetką na kierownicy dopełniają całości. Ach! Jeszcze stopka boczna! Jest bardzo solidna, zainstalowana w dobrym miejscu, więc postawiony na niej rower nie chybocze się.

Jazda i użytkowanie

Aby wykonać dla Was test musieliśmy wydedukować, dla kogo może być ten rower. My jesteśmy już trochę rozpieszczeni przez specjalistyczne, lekkie sportowe maszyny i musieliśmy odciąć się od wszystkiego, do czego się przyzwyczailiśmy. Najprościej było wrócić do pytania, po co nam rower? Do ułatwienia codziennego przemieszczania się po mieście, do wycieczek, ale takich bez sportowych ciuchów, przyjemnych, bez napinania się na KOMy na Stravie. Odstępstwem był pasek do pomiaru pracy serca, bo nasz autor chciał udowodnić jedną tezę, o której na końcu. Po prostu dla przyjemności i dla ruchu bez zadyszki. 

 

 

 

 

Zabraliśmy Falcona na testy w jego naturalne środowisko. Do miasta, do parku i na wycieczkę. Pierwsze wrażenie jest bardzo pozytywne, bo rower jest niezwykle zgrabny nawet w rozmiarze 21 cali. Duże koła, szerokie opony, dyskretny napęd i ładnie zintegrowana bateria - wszystko jest na miejscu. Sterownik uruchamia się szybko i można jechać. W czasie jazdy bardzo doceniliśmy przedni widelec - może nie jest to król wagi piórkowej, lecz widelce w których za amortyzację odpowiada stalowa sprężyna mają jedną wielką zaletę - działają bardzo gładko. Do tego zablokowanie go manetką na kierownicy dosłownie “betonuje” jego pracę. Kierownica jest bardzo ergonomiczna, chwyty bardzo wygodne. Siodło natomiast jest typowym mieszczuchem, lecz to jest ten element roweru, który ciężko jakkolwiek ocenić, bo każdy z nas ma inną anatomię i preferencje własnych “czterech liter”, więc uznajmy, że siodło jest i da się na nim jechać w cywilnych ciuchach bez konieczności późniejszej kuracji Sudocremem. Nie zostaliśmy fanami rozwiązania w postaci amortyzowanej sztycy - wolelibyśmy tradycyjny wspornik, bo pod sobą mamy najważniejszy punkt odpowiadający za komfort i bezpieczeństwo, czyli wielkie opony. Skoro są wielkie, a nas wspomaga elektryczny silnik, więc możemy im lekko upuścić powietrza - na gruntowych i szutrowych leśnych drogach da nam to więcej komfortu i przyczepności.

 

 
 

 

 

Napęd natomiast wymaga pewnej uwagi i od niej zaczniemy. To nie jest wada, tylko swoista cecha tego typu rozwiązania. Kiedy ruszamy, silnik potrzebuje około sekundy, aby uruchomić wspomaganie. To nie jest wielki problem, lecz trzeba uważać, bo kiedy pojawi się już moment obrotowy, to startuje jak dzik 45 Nm to naprawdę sporo (tyle mają średniej klasy motocykle z półlitrowymi, dwucylindrowymi silnikami). W zależności o przyłożonej przez nas siły i przełożenia, rower błyskawicznie osiąga prędkość maksymalną 25 km/h (z małym ułamkiem, potwierdzone przez urządzenie GPS) i w zależności od wybranego trybu wspomagania, można nawet delikatnie “udawać”, że kręci się korbą, a rower będzie jechać ze stałą prędkością. W zależności od wybranego trybu zmienia się estymowany zasięg, lecz jest on podawany nam ze sporą rezerwą. Po prostu upływa go znacznie mniej, niż przybywa przejechany kilometrów. Kiedy już dojedziemy do kresu pojemności baterii, możemy ją ładować przez port w dole ramy lub można ją w kilku prostych ruchach wyjąć z ramy i zabrać ze sobą do domu czy miejsca pracy i naładować. A ładowanie trwa dość długo. 

Pracy silnika można nauczyć się dość szybko i nie sprawia on żadnych niemiłych niespodzianek, a wręcz zachęca do kolejnych wypadów, bo nagle znika jeden z częstych problemów tych, którzy w rowerowy świat dopiero wkraczają - nie ma problemu z jazdą pod wiatr! O tym, jak wielką pracę wykonuje za nas to urządzenie two przekonać się, kiedy wspomaganie ustawimy w trybie zerowym - nagle czujemy masę całego pojazdu. Jedną z właściwości rowerów z silnikiem w piaście jest też dość ciężki tył, co poczujemy, kiedy przyjdzie nam przeskoczyć drobną przeszkodę - szynę czy krawężnik. Tył rowery wyraźnie niechętnie podrywa się do góry, więc ratują nas pancerne koła obute w antyprzebiciowe, “mięsiste” opony. No i amortyzowana sztyca.

 

 
 

 

 

Rower hamuje bardzo dobrze przednim hamulcem, a w przypadku awaryjnego hamowania tyłem, kiedy jeszcze przez sekundę silnik napędza koło, moc tylnego kompletu niezbyt szybko radzi sobie ze spowolnieniem - hamulec działa niego “gumowo”, lecz nie jest to w jakiś sposób niebezpieczne, po prostu nie ma tej samej kultury pracy i hamowania, co hamulec przedni i wymaga użycia większej siły.

Rower nie oferuje wielkiej ilości punktów montażowych, więc jego dopasowanie do własnych potrzeb może wydawać się utrudnione, lecz nie niemożliwe. W dobie modnego bike-packingu możemy dobrać wszelkiej maści dodatkowe torby i traktować Falcona jako rower wycieczkowy lub miejski z możliwościami przewiezienia drobnych. To bardzo dobry rower na start dla tych Was, którzy dopiero wchodzą w świat dwóch kółek, może po długiej od nich przerwie, może dla tych, którzy jeszcze nie mają wysokiej formy, albo wracają do zdrowia po kontuzji. Ale tak samo jest on dobry dla tych, którzy po prostu chcieliby po prostu “pójść na rower” i cieszyć się samą jazdą. 

 

 

 

 

Podsumowanie

Unibike Falcon jest złożony z elementów, które w pojedynkę nie są w żaden sposób imponujące, ale zbudowany z nich pojazd jako całość jest atrakcyjnym rowerem, a jego podzespoły gwarantują poprawne działanie bez specjalnego zainteresowania nimi. Prosty napęd, łatwość konserwacji i obsługi dają nam sprzęt, który powinien służyć wiele lat bez problematycznych regulacji i wielkiej troski. Polecić go można tak szerokiej grupie użytkowników, że ciężko wyliczać, żeby kogokolwiek nie pominąć. Ale jeśli pamiętacie taki stan z dzieciństwa, że szło się z przyjaciółmi "na rower" tylko dlatego, że to było fajne, to w tej materii sprawdzi się doskonale. 

Cena: 8999 zł

Strona producenta: unibike.pl